czwartek, 27 sierpnia 2015

http://ift.tt/1j4hpzN Charakter to słowo, które jest...



http://ift.tt/1j4hpzN

Charakter to słowo, które jest zwykle związane ze światowym starym rzemiosłem i dbałością o szczegóły z minionej epoki. W dzisiejszym społeczeństwie nastawionym na masową produkcję, celowość i zysk ponad wszystko, możliwość udziału w tym ponadczasowym pięknie jest często ograniczona. Pięknych detali już raczej się nie produkuje, a jeśli nawet ktoś decyduje się na taki krok, to nie jest to zbyt popularne. Pomimo tego, wiele jest osób, które z rozkoszą widziałoby charakterystyczne dekoracje na suficie czy ścianach swojego mieszkania.
Gzymsy, listwy gzyms i inne mogą zmienić dekorację domu. Takie gzymsy na suficie odznaczają się klasyczną urodą, fakturą powierzchni i drobnymi szczegółami tynku.
Na szczęście dla wszystkich ich miłośników te niestandardowe dekoracyjne tynki sufitowe i ścienne wzory w formie gzymsu stają się coraz bardziej popularne. W nietuzinkowy sposób potrafią złamać monotonię sufitu i stworzyć cudowny przepływ linii i ornamentów, które dodadzą odrobiny charakteru każdemu domowi. Projekty niestandardowe są najlepsze, ponieważ uzupełniają architekturę pomieszczenia, jak i również ich zawartość.
Przekształć swój dom ze zwyczajnego na Nadzwyczajny!
Czy Twój dom lub mieszkanie jest nowe czy stare, nie ma to większego znacznia, bowiem można upiększyć go ozdobnymi tynkami. Piękny rzeźbiony sufit z gzymsów stworzy atmosferę elegancji i dostojeństwa. Ozdobny tynk jest przy tym wszechstronny, trwały i lekki. Taka dekoracyjna wstawka może upiększyć każdy salon oraz dodać mu smaku i klasy. Najbardziej prosty pokój może być przekształcony w coś naprawdę interesującego, klasycznego i pełnego wdzięku.

#gajderia #gajderiamagazine #architektura #wnętrz



via Tumblr http://ift.tt/1KQvlta

środa, 26 sierpnia 2015

wtorek, 25 sierpnia 2015

http://ift.tt/1j4hpzN Krzyżanowski wyrażał ducha...



http://ift.tt/1j4hpzN

Krzyżanowski wyrażał ducha czasu, w jakich żył, lecz nigdy nie była wtórna.na jego dziełach postacie wynurzają się z ciemnego tła, ich twarze są niezwykle oświetlone i pełne wyrazów. Inne zaś płótna są pełne kolorów, zaskakują połączenie barw. Malarz od samego początku został doceniony przez krytykę i znawców sztuki, lecz jego malarstwo było zbyt wyrafinowane dla szerszego grona publiczności.

Konrad Krzyżanowski urodził się 15 lutego 1872 w ukraińskim Krzemieńczuku. Od 1880 jego rodzina zamieszkała w Kijowie i tam zaczol uczęszcza do gimnazjum, niebawem też uczęszczał do dobrej i cenionej Szkole Rysunkowej Mikołaja Muraszki. Pochodził z szlacheckiej rodziny lecz z bardzo biednej, dlatego w 1891 Konrad musiał przerwać naukę i zając się pracą zarobkową. Malował portrety z zdjęć, przegotowywał też dla geomety plany jednego z pobliskich majątków. Chciał zostać malarzem portrecistą, dlatego za zgromadzeny skromny fundusz wyruszył do Petersburga. Został przyjęty do Alademi Sztuk Pięknych na malarski wydział portretów. By opłacić studia, podioł prace w Izbie Skarbowej, jednak akademia nie okazała się dla artysty wymarzoną szkołą. Było to spowodowane przez rygor, przestarzałe metody nauczania oraz nękająca go bieda. Miał wielu przyjaciół jednym z nich był Konstantym Wróblewski oraz zdobywał rady i wielką życzliwość u jednego z profesorów Archipa Kuindżiego. Z okresów studiów pochodzą pierwsze prace Krzyżanowskiego, zachowane do dziś jak obraz zatytułowany Portret rosyjskiej aktorki. Nie jest to juz dzieło początkującego malarza, a już dzieło dojrzałego artysty.
Konrad Krzyżanowski nie uzyskał dyplomu z Akademi Petersburskiej. W 1897 roku doszło do poważnych konfliktów pomiędzy rektorem, a studentami którzy nie zgodzili się z zmianami funkcjonowania uczelni. Jednym z najgłośniejszych incydentów była z udziałem Krzyżanowskiego. Malarz stanął w obronie kolegi, niesprawiedliwie potraktowanego. Przez to rektor usunoł go ze szkoły. Został też usunięty, stojący po studentów stronie profesor Kuindżi.
Kolejnym etapem artystycznej edukacji była prywatna szkoła Szymona Hollósy'ego w Monachium. Węgierski malarz i nauczyciel sam przyznał że nie wiele moze nauczyć kogos tak zdolnego jak Krzyżanowski. Liczne wyjazdy na plenery, głownie do Węgier, pozwoliły rozkwitnąć talentowi talentu. Szybko doceniono jego styl emocjonalny i ekspresyjny. W czasie podróży do Włoszech powstał obraz który w 1899 roku zadebiutował w kraju. Wystawiając je w warszawskim Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych.

W stolicy Konrad Krzyżanowski zdobył popularność jako malarz oraz zaskarbił sobie przyjaźń wielu artystów i intelektualistów jako człowiek nietuzinkowy, przy tym niezwykłej dobroci. Stworzył świetne portrety wielu przedstawicieli bohemy. Krzyżanowski znany był z tego że nie lubial upiększać modeli, jako artysta był bezkompromisowy. Jeśli był nie zadowolony z pracy, niszczył je. Zdarzało się że zmamawiajacy portret obrażał się na malarza, bo dzieło nie przypadło mu do gustu. Krzyżanowski nie był typem malarza samotnika. Zaraz po przyjeździe do Warszawy założył swą, małą prywatną szkołę, a w 1904 roku zaproponowano mu objęcie profesury w Szkole Sztuk Pięknych. Był świetnym pedagogiem, uwielbiał uczyć i jako nauczyciel był lubiany. Chciał aby uczniowie dążyli do swobodnego rozwoju, tepił u nich skłonności do naśladowania i ślepego dążenia za modą. Obdarzony dynamicznym temperamentem, uczucia okazywał w taką samą ekspresją, z jaką malował obrazy. Gdy spodobała mu się praca jakiegoś studenta, ściskał go serdecznie i odwoływał go wielkim artystą. A gdy był nie zadowolony , obrzucał obelgami mieszając języki polski, węgierski, ukraiński i niemiecki.

W 1905 jedną z jego studentek była Michalina Piotruszewska. Artysta zakochał się w niej z wzajemnością i niebawem się pobrali. Wraz z grupą studentów w 1908 roku,wyjechał na plener do Finlandii. Już wczesniej prócz portretów malarz malował krajobrazy, stworzył cykl pejzaży w odmiennym od wcześniejszych stylów jakie tworzył. Były one bardziej gwałtowne i pełne życia. W tym samym czasie artysta podjął się wykonania projektu witrażu dla kościoła św. Stanisława w Brześciu Kujawskim. Jak się okazało sprostał i w tej formie wypowiedzi artystycznej.

W 1909 Konrad Krzyżanowski zrezygnował z pracy w Szkole Sztuk Plastycznych. Zaczol odnosić wówczas spore sukcesy. Jego prace bardzo spodobały się w Londynie, potem w Petersburgu i w Rzymie. Tam w 1911 roku Galeria d'Arte Moderna kupiła jego Portret narzeczonej. W 1913 nagrodzono go złotym medalem w Monachium, za Portret Pelegii Witosławskiej. Gdy w 1917 roku w Kijowie powstała polska Szkoła Sztuk Pieknych. Krzyżanowski został jej profesorem, zaś rok pózniej założył własna szkole malarską.
Śmiertelna choroba objawiła się gdy miał zaledwie 50 lat i był w pełni sił twórczych. Zmarł 25 maja 1922 roku. Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych zorganizowało mu wielką wystawę, jakiej nie doczekał się za życia.

#gajderia #gajderiamagazine #sztuka



via Tumblr http://ift.tt/1MKShyw

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

piątek, 21 sierpnia 2015

http://ift.tt/1j4hpzN Już jest sierpniowy...



http://ift.tt/1j4hpzN

Już jest sierpniowy GajderiaMagazine, a w nim:

-Tolerancja
-Rozmowa z Tomaszem Jastrunem – o Kolonii karnej
-Sztuka Kolażu
-Artur Nacht-Samborski
-DiCaprio
-Suicide Squad
-Muzyka jako forma sprzeciwu
-Pożądany fotel wszech czasów – Eames Lounge Chair and ottoman
-Jak wykorzystać i udekorować ikeowskie regały Kallax/Expedit
-Na wszystko przyjdzie czas

Miłej lektury, pamiętajcie o ankiecie!!!

#gajderia #gajderiamagazine #czasopismo #felieton #literatura #sztuka #muzyka #film #architektura #wnętrz #sport #zdrowie



via Tumblr http://ift.tt/1MCOzqG

wtorek, 11 sierpnia 2015

http://ift.tt/1j4hpzN Anihilacja Bezmózgowia Antytezą...



http://ift.tt/1j4hpzN

Anihilacja Bezmózgowia

Antytezą dla przeciętnego odbioru sztuki („O, jakie to ładne!” albo „Fuj, ohyda!”), przebiegającego wedle podziału na piękne i brzydkie, to, co się podoba albo budzi odrazę, jest jej percypowanie, w indywidualny zawsze sposób, łączące emocje, wrażenia estetyczne i refleksję intelektualną. Czarny kwadrat na białym tle (1915 r.) Kazimierza Malewicza to manifest suprematyzmu, bodaj pierwszy manifest czystej abstrakcji geometrycznej, który jest buntem przeciwko sztuce przedstawieniowej, kopiującej rzeczywistość. Guernica (1937 r.) Pablo Picassa, to obraz w pełni reprezentatywny dla jego malarskiej poetyki, lecz tylko w części zrozumiały bez wiedzy o zbombardowaniu małego miasteczka przez eskadrę Kondor podczas wojny domowej w Hiszpanii. Bitwa pod Grunwaldem (1878 r.) Jana Matejki to z kolei bardziej ważne wydarzenie historyczne opowiedziane językiem malarstwa niż tylko wielkie płótno, którego nie pojmie się bez – przynajmniej podstawowej – wiedzy o zmaganiach Rzeczypospolitej Obojga Narodów z Krzyżakami. Te trzy przykłady (czysta forma, głównie forma z narracją w tle i narracja z formą w tle – to moje subiektywne, oczywiście, odczucie) pokazują trzy – nie jedyne – sposoby podejścia do sztuki.

Bezkres interpretacji: wolność odbiorcy i / albo ogród pokus dla krytyka i historyka sztuki

Anna Borcz w niezwykły sposób potrafi te nurty połączyć. Prezentowane na wystawie w Galerii ZAWartE obrazy i collage’e wymagają – dla rozkoszowania się pełnią ich przekazu – wrażliwości na formę, elementarnej orientacji w tradycji europejskiego malarstwa, szczególnie neoekspresjonizmu, znajomości – choćby pobieżnej – różnych kultur. To potrzebne, aby zrozumieć, dlaczego obrazom Majowie Pierzastego Węża i Mity egipskie jest tak blisko do siebie, że zajmują w galerii miejsca vis a vis. Przecież ludy prekolumbijskie i starożytni Egipcjanie czcili słońce, jedni pod postacią Quezalcoatla, drudzy jako Atona, złotą tarczę toczącą się po nieboskłonie. W warstwie technicznej oba płótna łączą się również, na co zwraca uwagę Wojciech Lupa, profesor wrocławskiej ASP: „Kolor zajmuje szczególne miejsce. Obrazy powstają z barw czystych i intensywnych. Autorka śmiało sięga do całej palety kolorów. Buduje nową materię, przestraja hierarchię, odkrywa nowe środki i wprowadza je w akcję. Mówiąc o kolorze, nie sposób nie wspomnieć, jak dużą Rolę odgrywa w nim czynnik światła. Światło buduje napięcia kolorystyczne i wzmaga dynamikę obrazu. W malarstwie Anny Borcz widać pracę nad odpowiednią skalą, określającą współbrzmienie poszczególnych elementów, budujących płaszczyznę obrazu, w której odnajdujemy miejsce na dominantę kolorystyczną odpowiednio zróżnicowaną mikrostrukturą powierzchni”.
Bogata faktura dzieł Anny Borcz oddaje także bogactwo jej przeżyć i wspomnień wyniesionych z dzieciństwa. Można w collage’ach znaleźć kawałki materii, w którą jej dziadkowie pakowali pośpiesznie dobytek w 1945 roku, gdy przed ich przesiedleniem na tereny zachodniej Polski z rodzinnego Lwowa Sowieci dali im łaskawie kilka godzin…

Antropologia kulturowa – jako samodzielna, naukowa dziedzina – zrodziła się nie gdzie indziej, jak w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, bo tylko przybysze z innych kontynentów (Holendrzy, Anglicy, Francuzi, my – Polacy, Chińczycy, Japończycy, Hiszpanie, Portugalczycy, Skandynawowie, Rosjanie, Afrykańczycy, i można by wymieniać bez końca nacje!) mogli stworzyć tu collage kultur, z którego wzięła się wiedza metodycznie gruntowna i demokratycznie uzasadniona. Weszli, ci najeźdźcy, na ziemie od niepomnych wieków zajęte przez ludy proste, lecz nie prymitywne, bo kochające lub lękające się swych bogów, własnym pismem utrwalające własne mity i dzieje, wznoszące świątynie, pałace i domy…
Bylibyśmy, my, Europejczycy, zadufani, zakochani tylko w sobie, gdybyśmy tego nie dostrzegali, nie doceniali i, chyląc się nisko przed tradycjami kulturowymi innych ludów, nie potrafili zmierzyć się z nimi, podejmując dialog międzykulturowy, w którym nie ma lepszych i gorszych symboli, znaków, idei i wartości – są tylko partnerzy, są czasem chłodne, czasem gorące, o miłość ocierające się przyjaźnie. Jakże ważne to we współczesnym świecie, pękającym od nienawiści, w świecie, w którym znów ponure słowo “ludobójstwo” odzyskuje ponure znaczenie i brata się z innym, bodaj równie groźnym, z terroryzmem. Trzeba wiedzy humanistycznej, wrażliwości głębokiej jak studnia artezyjska i wyobraźni szerokiej jak ocean, aby prawdę kulturowych i cywilizacyjnych związków wynieść ponad fałsz wyższości jednej rasy nad drugą, jednej religii nad innymi, jedynie słusznego “porządku” ponad tysiące innych koncepcji uniwersum. Trzeba – po prostu – BYĆ ANNĄ BORCZ, by ze środka duszy artystycznej w żywych barwach i pulsujących skojarzeniami kształtach pokazywać, że więcej nas łączy niż dzieli, że dostępna nam współczesność zaczęła się dawno i nie tylko tu…
Alternatywą dla malarstwa „czystej formy” (np. Malewicz) jest malarstwo – nazwijmy to umownie – formy skondensowanej, przemawiającej konsekwentnym warsztatem i humanistycznym przesłaniem.
Być może Anna Borcz wytycza ścieżkę – jedną z niezliczonych we współczesnej sztuce – tworzenia i zachęty do interpretacji, po której trzeba kroczyć z oczami szeroko otwartymi, chłonącymi zachłannie kolor i kształty i z umysłem otwartym na subtelny szept tradycji. Jej twórczość to ANIHILACJA BEZMÓZGOWIA, trudna i przewrotna, bo tylko na poziomie wrażeń wzrokowych dająca się sprowadzić do elementów czysto plastycznych. Aby ją pojąć w pełni, trzeba nie tylko widzieć, lecz i wiedzieć, trzeba otworzyć wyobraźnię i umysł.


O artystce:

Anna Borcz – wrocławianka, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby (dyplom w 1992 r. w pracowni prof. Konrada Jarodzkiego). Twórczość autorki obejmuje sferę zarówno malarstwa, rysunku, jak i collage'u oraz fotografii.
Drogi artystycznej Podróży prowadzą niekiedy przez obszary czasu współczesnego, ale i dawnego obyczaju, orientu, architektury średniowiecznej (pokazywanej często w dynamicznych barwach) oraz myśli renesansowej. Tam autorka zdaje się szukać źródeł humanizmu, bo właśnie sam człowiek jest chyba najważniejszym elementem twórczości artystki. Mijane w czasie Podróży postacie i pejzaże otacza pełna fantazji kolorystyka obrazów. Wysoko ceni takich twórców jak Jan Vermeer z Delft, Gustaw Klimt, Edgar Degas, August Rodin, Henri Matisse, Umberto Boccioni. Autorka od 1993 r. należy do Związku Polskich Artystów Plastyków. W 2006 r. uzyskała stopień doktora sztuki w dziedzinie sztuk plastycznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu na Wydziale Sztuk Pięknych. Obecnie zajmuje się pracą dydaktyczną w zakresie rysunku i malarstwa na kierunku studiów Architektura Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Artystka miała wiele wystaw indywidualnych oraz zbiorowych w kraju i za granicą (Niemcy, Francja, Ukraina, Szwajcaria, Rosja, Finlandia). Obecnie współpracuje z galeriami w Polsce oraz w innych krajach (m.in. w Kanadzie, Niemczech, Szwajcarii). Prace Anny Borcz są w zbiorach prywatnych w Europie, USA i Kanadzie.


Anna Borcz o sobie:

Fascynują mnie możliwości różnorodnych interpretacji kompozycji abstrakcyjnych.

Uważam, że możliwości wielu odczytań dzieła przydają mu tylko walorów.

W wielu obrazach odwołuję się do sztuki materii drugiej połowy XX wieku, w tych fakturalnych obrazach, gdzie fakturę tworzą nie warstwy farby, lecz grubej naturalnej tkaniny, zbliżam się przestrzennie do widza.

W ciągu kolejnych lat pracy artystycznej oraz pracy nauczyciela akademickiego, podczas plenerów, wystaw, wykładów i konferencji, miałam okazję poznania innych kultur znad basenu Morza Śródziemnego, Czarnego i Bałtyckiego, a także poznania nowego podejścia do kondycji artysty malarza.


#gajderia #gajderiamagazine #sztuka #art #archiwum



via Tumblr http://ift.tt/1Tqbyp2

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

piątek, 7 sierpnia 2015

czwartek, 6 sierpnia 2015

http://ift.tt/1j4hpzN O tym, że „money talks” w...



http://ift.tt/1j4hpzN

O tym, że „money talks” w dzisiejszym świecie wiadomo nie od dziś. Wcale nie trzeba mieć znacznie podwyższonego ego i znać się na sporcie, aby to zauważyć. Ja jednak znam się na sporcie, podwyższone ego nie jest mi również obce, jedyny problem z zauważeniem tego problemu mogłaby stanowić lekka wada wzroku, jaką matka natura postanowiła mnie obdarować. Nie meandrując dalej już wokół przywar autora, możemy wspólnie zagłębić się w to zjawisko.
Ostatnio, 2 maja, miałem wątpliwą przyjemność obejrzeć finał Pucharu Polski transmitowany ze Stadionu Narodowego. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wielki rozgłos i wspaniała otoczka wokół całego wydarzenia. To dokładnie to, co o naszej rodzimej lidze mówią obcokrajowcy – że niby otoczka jak w Premier League, a jednak wykonanie zgoła inne. To tak jak z hymnem według pani Górniak – tekst ten sam, publiczności jak nigdy, a wykonanie, delikatnie mówiąc, chu*owe. Jako rasowy masochista i niezwykle konsekwentny w swoim jestestwie Polak, postanowiłem skorzystać z dobroci „publicznej” telewizji – TVP 1 i zasiadłem przed TV, obserwując drugim okiem Twittera. Osobiście polecam taki model oglądania czegokolwiek, co ma choćby najmniejszy związek z naszą piłką – nie ma nic lepszego od szydery, która jest nachalna niczym karp w Wigilię. Festiwal kopania się po czołach w niezwykle profesjonalnie wyglądających strojach i fryzurach, których ułożenie nie zaprawionemu w podobne boje człowiekowi zajęłoby minimum 20 minut, ruszył. Gdy już jednak ruszył, cały czar prysnął. Zobaczyliśmy cały folklor naszego piłkarskiego podwórka – np. grę w poprzek opanowaną do perfekcji czy też grę w znaną przez większość zabawę pt. „Piłka parzy”. Ja jednak nie o tym. Wynik wszyscy pewnie już znacie: 2-1 wygrała Legia po wyścigu Żółwia z drugim Żółwiem, który jednak postanowił zabrać ze sobą jeszcze jednego ze swoich pancernych przyjaciół na plecy. Chodziło o samo zachowanie rozwydrzonych gwiazdek Legii po meczu. Ostatnio trafiłem na filmik kręcony z mixed-zony (strefa mieszana, w której piłkarze zazwyczaj udzielają pomeczowych wywiadów), na którym żaden z Legionistów nawet na chwilę nie miał ochoty się zatrzymać i podzielić swoimi odczuciami dot. tamtego spotkania. Vrdoljak, Sagan, Rzeźniczak, Broź, nawet Kosecki… Nic, zero, null. A zwieńczenie całej akcji stanowił Żyro, którego dziennikarze wołali choćby na słówko, a ów odburknął tylko: „Puchar jest nasz” i poszedł za podobnymi do siebie gwiazdkami. Legioniści już kolejny raz potwierdzili łatkę „buraków ze stolicy”, która jest im narzucona w środowisku. Zapominają, że gdyby nie kibice, którzy płacą za karnety, gadżety oraz dziennikarze, którzy wokół tej całej ogórkowej ligi i pucharu robią otoczkę godną Bundesligi czy innej Serii A, tak naprawdę nie istnieliby. Są pewne rzeczy czy też zachowania, jak np. klasa, na które sama kasa nie wystarczy.
Odchodząc od Piłki, a pozostając nadal przy temacie, nie mogę pominąć „walki stulecia” – Mayweather vs Pacquiao. Jeżeli gdzieś „money talks” – to tam „money yells”. I krzyczała z każdego miejsca, z każdego centymetra kwadratowego MGM Grand w Las Vegas. Samo pay per view za ów walkę w USA wyceniono na 90$, co i tak jest małą kwotą, porównując ją do biletów, gdzie cena na czarnym rynku dochodziła w niektórych przypadkach do 150 tysięcy zielonych. Money wygrał, jak zresztą wcześniej przewidywałem, i zgarnął za ten pojedynek 180 milionów dolarów. Ale powiedzmy sobie szczerze, czy sport w dzisiejszych czasach nie jest zbyt przepłacany? Oczywiście, nie odbieram zasług Floydowi, który musiał się okropnie napracować, aby dojść na szczyt, ale odpowiedź na wcześniej zadane pytanie nasuwa się sama. Chociaż w tym przypadku, promocja walki była na tak wysokim poziomie, że „Pac” nawet bez stroju kosmonauty mógł zobaczyć księżyc. Oboje z pięściarzy zachowywali wielką klasę, bo wiedzieli, że to kibice są ich chlebodawcami (w większości). A przykład tej walki to model pozytywny, natomiast wszyscy z piłkarzy Legii to przykład, którego takim mianem nazwać po prostu nie wypada.

#gajderia #gajderiamagazine #sport #archiwum



via Tumblr http://ift.tt/1gMLmcx

wtorek, 4 sierpnia 2015

Tapeta a wygląd...



Tapeta a wygląd pomieszczenia

http://ift.tt/1j4hpzN

Gdy ściany potrzebują trochę więcej dekoracji, najlepszym rozwiązaniem jest wykorzystanie interesującej tapety. Warto zdecydować się na nietuzinkowy wzór, aby móc przekształcić zwykłą tapetę w atrakcyjny szablon ścienny.
Zawiłe detale dodadzą klasy każdemu pomieszczeniu i przyciągną wzrok, co może być jednym z najszybszych i najbardziej skutecznych sposobów, aby zmodernizować swoją przestrzeń życiową. Możesz dodać także niedrogie naklejki ścienne lub oprzeć projekt na malowniczych fototapetach i stworzyć pokój, o jakim zawsze marzyłeś. Eleganckie wzory, intrygujące i piękne tekstury oraz wydruki mają ogromny wpływ na wystrój pomieszczenia. Tapeta może być wykorzystana do wszystkich lub tylko do jednej ze ścian.
Poniżej znajdują się przykłady, w jaki sposób zastosowanie różnych tapet w tym samym pomieszczeniu zmienia wyglad nie tylko ściany, ale i całego pokoju.
Pamiętaj, że nie należy używać tego samego wzoru na wszystkich czterech ścianach pokoju, aby pokój wyglądał bardziej interesująco.

#gajderia #gajderiamagazine #tapeta #architekturawnętrz



via Tumblr http://ift.tt/1hh5Xpi

poniedziałek, 3 sierpnia 2015