czwartek, 26 lutego 2015

„TYPY” Rafała Walenta http://ift.tt/1GaXyMa Czy to...





„TYPY” Rafała Walenta


http://ift.tt/1GaXyMa


Czy to mural, czy obraz, czy rysunek – nie ma wątpliwości, że wyszły spod jego ręki. Wyraziste kontury w przenikających się planach, wypełnione mocnymi kolorami, stałe motywy (głowy, usta, uzębione paszcze, dziwne stworzenia) – to wyróżnia wszystkie prace plastyczne Rafała Walenta.

A jednak coś się zmieniło od czasu, kiedy w lipcu 2012 r organizowałem pierwszą jego indywidualną wystawę w zawierciańskiej Galerii ZAWartE. I choć miała ona podobny charakter do aktualnej (bo składały się na nią wielkoformatowe wydruki fotografii murali, cykle obrazów i rysunków), to zmienił się nieco specyficzny klimat dzieł Rafała. Dwa lata temu zależało mu po prostu na artystycznej ingerencji w miejską przestrzeń (stąd tytuł Miasto – galeria dla każdego). Teraz – nie odżegnując się od graffiterskich proweniencji – Walenta pokazuje pazur obserwatora

i komentatora świata, wypełnionego różnymi typami.

Dwa lata temu dał się uwieść swojemu graffiterskiemu temperamentowi ozdabiając kilka powierzchni ścian w Zawierciu muralami o wysmakowanej kresce, lecz różnymi tematycznie. Wtedy miał zamiar złamać szarość murów i fasad budynków. W tym roku poszedł dalej – już nie tylko mocna kreska i bijące po oczach barwy wyróżniają jego murale. Teraz w człeko-zwierzach, grymaśnych twarzach

o kanciastych głowach i wyszczerzonych, ostrych jak czubek noża zębo-kłach Rafał poszukuje odpowiedzi na pytanie zgoła egzystencjalne: jakimi jesteśmy typami, czy jeszcze jesteśmy ludźmi, czy też ewolucja zmieniła kierunek i zbliżamy się do świata zwierząt i roślin?

Gdyby nie to, że słowo „zaangażowany” źle się kojarzy (bo z PRL), to użyłbym go dla określenia obecnego etapu twórczości Rafała Walenta i napisałbym – nie, napiszę! – że to twórczość zaangażowana w odkrywanie ciemnych stron ludzkiej egzystencji. I to dokonana na naszych oczach, na wielkich powierzchniach ścian, obok których przechodzimy codziennie, na które nie zwracamy uwagi. Może – i oby tak się stało! – dzięki Rafałowi zaczniemy zwracać uwagę na urodo-brzydotę przestrzeni miejskiej, która świadczy o tym, jakimi jesteśmy typami.




#gajderiamagazine #gajderia #zawiercie #mok #rafał #walenta #art #malarstwo #grafika






via Tumblr http://ift.tt/182gNdD

wtorek, 24 lutego 2015

Justyna Gajek-Wyleciał w...





Justyna Gajek-Wyleciał w GajderiaMagazine

http://ift.tt/1GaXyMa


Moja więź z aparatem trwa od kilku dobrych lat. Fotografia to nie tylko wspaniałe zdjęcia, ale również piękne i inspirujące słowa, myśli. Dla mnie to zatrzymanie chwili, które po upływie czasu mogę odtworzyć.

Zdjęcia to dla mnie coś magicznego, wielka pasja, odskocznia, dzięki której relaksuję się, uśmiecham i po prostu miło spędzam czas. Wspaniale jest móc spotykać się z ludźmi

zarażonymi tą samą pasją, co ja. Dzięki temu mam wielką siłę i pokorę w sobie, wciąż się uczę. Satysfakcję przynoszą mi zarówno małe, jak i większe osiągnięcia. Coraz to nowsze doświadczenia i odkrywanie tajników fotografii wzbudzają we mnie chęci do wielu innych działań.

Dzięki Jurrasic Photo Team uczę się coraz więcej, zdobywam wiedzę, jak i nowe umiejętności. Doceniam cenne wskazówki doświadczonych kolegów i koleżanek. Fotografia jest dla mnie jak uzależnienie… Ale bardzo się z tego cieszę.


#gajderiamagazine #gajderia #fotografia #foto #archiwum






via Tumblr http://ift.tt/1DOA3cv

poniedziałek, 23 lutego 2015

Jeśli ktoś będzie w pobliżu...





Jeśli ktoś będzie w pobliżu Zawiercia.


http://ift.tt/1j4hpzN


#gajderia #gajderiamagazine #co #zapomniał #skrzydeł #wystawa #zawiercie #art #wystawa #sztuka #mok #centrum






via Tumblr http://ift.tt/1DKuhbW

czwartek, 19 lutego 2015

Domowe siedziska dla czworonożnych...





Domowe siedziska dla czworonożnych pupili

http://ift.tt/1GaXyMa


Wielu właścicieli zwierząt domowych jest zdolnych do przebudowy ich przestrzeni mieszkalnej na potrzeby swoich pupili, przekształcając ją w przyjazną dla zwierząt dekorację, która jest funkcjonalna, wygodna i dobrze wyglądaja. Czworonożne istoty (koty i psy) są częścią naszej rodziny, więc dlaczego nie okazać im trochę naszego uznania?

Myślę, że warto zainspirować się niektórymi z zaprezentowanych rozwiązań, które zapewniają komfortowe miejsca dla zwierząt, a jednocześnie pozostają atrakcyjne i stylowe.

Nie oszukujmy się, większość siedzisk dla naszych pupili jest dość brzydka. Dlatego znalazłam dla Was bardziej kreatywne sposoby na miejsca dla zwierzaków, które równie dobrze mogą prezentować się w salonie, jak i w każdym innym miejscu Twojego mieszkania.


#gajderiamagazine #gajderia #zwierzęta #domowe #siedziska #dla #pupili #architektura #wnętrz






via Tumblr http://ift.tt/1AM7qw4

środa, 18 lutego 2015

Ostatnie tango w Paryżu… http://ift.tt/1j4hpzN...





Ostatnie tango w Paryżu…


http://ift.tt/1j4hpzN

#gajderia #gajderiamagazine #ostatnie #tango #paryż #felieton #teatr #śląski






via Tumblr http://ift.tt/1vGaKRO

wtorek, 17 lutego 2015

Mierzę dużo wyżej niż pierwsza...





Mierzę dużo wyżej niż pierwsza liga

http://ift.tt/1GaXyMa




Marcel Wawrzynkiewicz to postać, o której jeszcze niedawno było głośno (i niedługo pewnie będzie znowu). Były zawodnik Valerengi Oslo i Cracovii Kraków, obecnie piłkarz GKS Tychy w rozmowie z redaktorem GajderiaMagazine opowiedział o swoich ambicjach.




Dlaczego wybrałeś GKS? Osobiście byłem nieco zdziwiony… Miałeś jakieś inne propozycje?

Hmm… Myślę, że głównie przez to, że nie grałem pół roku w Cracovii i musiałem zejść o ligę niżej, aby się rozegrać. Musiałem zrobić krok w tył, aby potem zrobić dwa do przodu. Gra to podstawa, jeżeli się nie gra, to człowiek się nie rozwija.


Rozstałeś się z Cracovią i było to owiane atmosferą tajemnicy, bo nikt nie wiedział, czemu nie grasz za Stawowego. Chodziły różne plotki, np., że nie jesteś „człowiekiem od niego” itd. Jak to odebrałeś?

Nie wiem, nie mnie to oceniać. Nie chciałbym się wypowiadać na takie tematy, jakąś opinie na ten temat mam, ale niekoniecznie chciałbym dzielić się nią publicznie.


A co z Filipczakiem? Poznałeś go?

Tak, to bardzo w porządku człowiek, pomaga zawodnikom i klubowi. Cracovia to bardzo ułożony klub, nie brakuje tam niczego. Gdyby tylko wyniki były lepsze…


Odszedł Stawowy, przyszedł Podoliński. Na pewno go znałeś, świetnie pracuje z młodzieżą. Teraz np. Kapustka u niego „odpalił”. Miałeś jakieś większe nadzieje?

Tak, byłem po rozmowie z trenerem Podolińskim na temat mojej przyszłości. Musiałem mieć jasno powiedziane czy będę grał, czy nie – trener Podoliński powiedział, że mu się podobam, ale zaznaczył także, że jest duża konkurencja i że istnieje możliwość, że grać nie będę – bo jest np. Krzysiu Nykiel czy też Deleu, i tak się właśnie rozstaliśmy.


Mówiłem wcześniej o Kapustce, możesz coś o nim powiedzieć? Trudno się go kryło?

Tak, oczywiście, że go znam – zarówno na boisku, jak i poza nim. Ma dobrą technikę.


A czy porównywanie go do Klicha jest trochę na wyrost? Czy myślisz może, że ma taki potencjał?

Myślę, że ma nawet o wiele większy potencjał. Kapi jest bardziej wybiegany. Oczywiście nie mogę ich porównać, bo Klicha znam tylko z telewizji, ale myślę, że może się rozwinąć bardziej.


Przygotowywując się do wywiadu, przejrzałem twój profil na facebooku i zauważyłem, że znasz Gracjana Horoszkiewicza. Jemu także nie powiodło się w Cracovii – uważasz, że z podobnych powodów?

Chyba tak. W Podbeskidziu ma większe szanse na grę niż w Cracovii. Co prawda mało gra, ale zadebiutował i ciągle jest w osiemnastce meczowej.


Zmieniając temat – teraz do Tychów w roli ratownika przyszedł Gianni, czyli Tomasz Hajto. Jakie są wrażenia po pierwszych treningach z nim? Inauguracyjny trening odbył się na Sali, trochę jak u Lenczyka.

Tak, pierwszy trening był bardziej zapoznawczy i miał nam pokazać ćwiczenia, które mamy robić w przerwie. Pierwsza odprawa zrobiła na mnie dobre wrażenie, ogólnie lubię trenerów – byłych piłkarzy. Lepiej czują zawodników i mogą wiele nam przekazać, w tym przypadku także przez to, że długo grał za granicą.


Duet Adamski-Hajto zaczął pracę z dużego C, w kuluarach słyszy się o wielkich zmianach w strukturze klubu.

Zgadza się, bo na sytuację, w której teraz jesteśmy, wiele rzeczy może mieć wpływ. Gra to oczywiście główna przyczyna obecnego stanu rzeczy, ale nałożyło się na to także wiele innych czynników, które trzeba zmienić.


Patrząc na ten sezon, grasz od początku do końca – masz kontrakt do końca sezonu, ale chyba możesz być spokojny o swoją przyszłość?

Jestem już po rozmowie z dyrektorem Adamskim i usłyszałem, że jestem mile widziany w Tychach i na mnie liczą.


Nie wykluczasz odejścia w razie spadku niżej?

Jeszcze nie wiem, do czerwca zostanę na pewno, ale wszystko zależy od tej rundy. Mierzę dużo wyżej niż pierwsza liga.


Taka długa przerwa między rundami jest korzystna? Moim zdaniem to trochę szkodzi rozgrywkom.

Bardzo możliwe, że tak jest, ale tego się nie zmieni. Tak to jest, teraz na siłę w Ekstraklasie tak zrobili, żeby te lepsze zespoły, jak np. Legia, były ciągle w rytmie meczowym, przez to grali dwa tygodnie dłużej niż my.


Reforma w Ekstraklasie – jesteś na tak?

Jestem za, na pewno pozytywnie wpłynęłoby to na rywalizację i całkowicie to popieram.


Grałeś w Norwegii – tam są praktycznie same sztuczne płyty i wy też chyba ostatnio trenowaliście na syntetycznej nawierzchni. Trochę inaczej się to odczuwa, prawda?

Tak, jest ich tam coraz więcej. Natomiast my trenowaliśmy na naturalnym boisku, dopóki pogoda na to pozwalała – czyli mniej więcej do połowy października. Sztuczna nawierzchnia bardzo obciąża stawy kolanowe, kolana, pachwiny – ale to chyba kwestia przyzwyczajenia, bo tam grają od dziecka na takich murawach i im to nie sprawia problemu. Tylko tacy jak np. ja, którzy przyjeżdżają z zagranicy, mają na początku z tym problemy.


Jeśli miałbyś umieścić Valerengę za jeden z zespołów naszej ekstraklasy, który byłby to klub?

Na pewno byłaby to pierwsza ósemka, patrząc na ten sezon.


Grasz w tym sezonie same dziewięćdziesiątki, rzadko zdarzają ci się mecze poniżej średniej – natomiast była jedna taka wtopa z Sandecją zakończona wynikiem 2:7, i mam pytanie co do jednego zawodnika – Armand Ella, wychowanek Barcelony, widać, że z La Masii?

Jest to dobry zawodnik, ale jeśli byłby tak dobry, to zostałby w Barcelonie, a nie grał w polskiej pierwszej lidze… Niski, zwinny, dobry technicznie. Strzelił nam wtedy nawet bramki.


Dwóch głównych kandydatów do awansu?

Główny kandydat to Termalica, a obok niej chyba Zagłębie. Wisła nie wytrzyma i w końcu zejdzie z niej powietrze.


Przyszedł do was nowy zawodnik, Łukasz Grzeszczyk. Znasz go?

Nie miałem okazji go poznać, bo od piątku mamy wolne, a został podpisany niedawno, ale z tego co słyszałem od kolegów i widziałem, jest dobrze wyszkolony. Typowa dziesiątka.


Najlepszy technik z zespołu?

Chyba Maciek Kowalczyk albo Wodecki.


Wodecki jest strasznie szybki, szybszy od Ciebie?

Nie, nie jest (śmiech).


Dzięki za wywiad.

Dziękuję.




#gajderiamagazine #gajderia #sport #wywiad #pierwsza #liga #piłka






via Tumblr http://ift.tt/1L9dikq

czwartek, 12 lutego 2015

Dźwięki http://ift.tt/1GaXyMa Żyjemy w czasach, w których...





Dźwięki

http://ift.tt/1GaXyMa


Żyjemy w czasach, w których wiemy dużo, niemal wszystko jest wytłumaczalne i logiczne. Niestety, drugą stroną medalu jest to, że zagubiliśmy oraz ciężko wytłumaczyć podstawowe, wydaje się, oczywiste rzeczy. Postanowiłem od teraz, czyli jeszcze przez kilka następnych numerów magazynu, przedstawić, czym właściwie jest to coś, czym maltretuję Was od pierwszego numeru Gajderia Magazine, czyli muzyka.



Muzyka istnieje od zarania dziejów, od początku istnienia człowieka. Jej wpływ jest widoczny w każdej dziedzinie naszej egzystencji, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z niego sprawę. Jedną ze spraw, w której muzyka może odgrywać istotną rolę, są interpersonalne kontakty międzyludzkie oraz oddziaływania międzykulturowe. Siła jej oddziaływania oraz granice jej wpływu zwiększają się wraz z przemijającym czasem.

Muzyka jest uniwersalnym środkiem przekazywania emocji odautorskich. Niezależnie od języka, jakim się porozumiewamy oraz od kultury, w jakiej zostaliśmy wychowani, pewne rzeczy my – ludzie odbieramy tak samo. Gdy słyszymy brzmienie muzyki, potrafimy zinterpretować jej charakter i przesłanie (popularne „co autor miał na myśli?”). Umiemy dostrzec intencje autora, zachowujemy się odpowiednio do jej wydźwięku, np. odczuwamy smutek podczas słuchania marszu pogrzebowego czy radość podczas Dziewiątej Symfonii Beethovena. Istotną rolę odgrywa tonacja durowa i molowa, która rozwinęła się w baroku, jednak od początku istnienia ludzkości istniała muzyka i wrażenia z nią związane. Ludzie próbowali naśladować odgłosy natury, takie jak szum drzew, śpiew ptaków, tworząc poszczególne instrumenty.

Dźwięk może mieć kojący, jak i drażniący wpływ na człowieka. Liczy się jego barwa, ton i głośność. Idealnym przykładem jest dziecko. We wczesnym okresie swojego życia nie rozumie słów, które się do niego mówi, jednak ważny jest sposób w jaki się mówi. Krzyk rozdrażnia dziecko, doprowadza je do płaczu, a spokojna, cicha kołysanka uspokaja je i usypia. Dla osób dorosłych, mówiących w innych językach, barwa głosu ma również wielkie znaczenie. Można przyjaznym tonem obrażać drugiego człowieka, a ten pomyśli, że pierwszy wypowiada się o nim przychylnie. Wpływ muzyki został również wykorzystany przy leczeniu dźwiękiem – muzykoterapią. Jest to dział psychoterapii stosujący odpowiednio dobraną muzykę w leczeniu zaburzeń psychicznych. Można wyróżnić muzykoterapię aktywną – grę na instrumentach, śpiew, jak i pasywną – słuchanie muzyki. Efekty muzykoterapii są widoczne np. we współpracy z dziećmi z zespołem Downa.

Bardzo dobrym przykładem ilustrującym uniwersalność przesłania muzyki będzie przytoczenie historii Krzysztofa Kolumba i jego spotkania z dzikim plemieniem. Z uwagi na różny poziom rozwoju, inne kultury oraz inny język, komunikacja była bardzo utrudniona. Agresywne nastawienie ludności zamieszkującej wyspę nie pomagało w negocjacjach i przekonaniu ich, że Hiszpanie nie mają złych zamiarów. W końcu przybysze zaczęli grać na przywiezionych ze sobą instrumentach radosne utwory, do których tańczyli, śmiali się i uśmiechali. Indianie zrozumieli, że przybysze nie mieli złych zamiarów i opuścili broń. Ten krok był swoistym przełamaniem międzykulturowej bariery i pierwszym krokiem do stworzenia przyjaznej atmosfery.

Muzyka była i jest wykorzystywana przy celebracji wszelkiego rodzaju świąt, obrzędów i rytuałów, aby jeszcze bardziej uwydatnić ich charakter i pokazać wagę ceremonii. W religii rzymskokatolickiej dzwony oraz gong są używane w najbardziej uroczystych momentach mszy (podniesienie, przemienienie, procesje). Dla kontrastu np. w czasie Wielkiego Postu nie śpiewa się „Chwała na wysokości Bogu”, a w czasie Triduum Paschalnego aż do Rezurekcji (uroczysta msza na cześć Zmartwychwstałego) nie używa się dzwonków, tylko drewnianych kałatek. Wyznawcy odczuwają wagę zmian w ich religijnym kalendarzu. Podczas ślubów gra się radosny marsz Mendelsona, natomiast podczas uroczystości pogrzebowych brzmi marsz Chopina.

W kulturach plemiennych muzyka jest używana podczas podziękowań bóstwom, próśb czy wymuszeń. W naszej kulturze (europejskiej) rozpowszechniona jest wiedza na temat przywoływań deszczu przez szamana w okresie suszy. Podczas tego rytuału szaman tańczy, śpiewa specjalne formuły, a współplemieńcy grają na instrumentach, najczęściej na bębnach. Rytuał to zespół symbolicznych czynności stanowiących zewnętrzną formę społecznie doniosłego aktu, uroczystości, obrzędu, ceremonii. W rytuałach wyróżnia się formę (miejsce, gesty, rekwizyty) oraz treść (symbole, sposób ich powiązania). Jednoczą one ludzi, scalają społeczność. Ludzie w muzyce i śpiewie popadają niejako w amok, w którym komunikują się między sobą, jak i w ich mniemaniu z bóstwem.

W rejonie Australii i Oceanii oraz Nowej Zelandii popularna była i jest haka. Pod tym terminem rozumie się zespół żywiołowo wykonywanych taneczno-wokalnych obrzędów (rytmiczne uderzanie stopami oraz dłońmi o nogi z wykrzykiwanym akompaniamentem) wykonywanych przez grupę Maorysów. W rejonie Polinezji tym terminem określa się każdy taniec. Haka nie jest wykonywana tylko przez mężczyzn. Mogą ja wykonywać kobiety, grupy mieszane, a nawet dzieci, jednak w kulturze europejskiej hakę kojarzymy z jej odmianą wojenną – peruperu. Ta odmiana była wykonywana wyłącznie przez mężczyzn, z uwagi na to, że to oni walczyli. Taniec oraz okrzyki przedstawiały ich siłę, wolę walki, miały również odstraszyć przeciwnika lub zmniejszyć jego morale. Wojownicy stali w rozkroku, eksponując mięśnie nóg, rytmicznie klaskali oraz uderzali dłońmi w inne części ciała (uda, torsy). Wyraz ich twarzy miał wystraszyć przeciwnika – nienaturalny wytrzeszcz oczu, pokazywanie powierzchni języka, syczenie oraz głośne okrzyki. Występowali nadzy lub z palmową przepaską biodrową na sobie.

Kolejną odmianą haki jest poi. Taniec ten był wykonywany przez śpiewające kobiety i młode dziewczęta, których zajęciem było tkactwo, przy użyciu poi, czyli długiego sznurka z ciężarkiem na końcu (kamieniem ozdobionym szarfami itp.), którym kobiety kręciły i poprawiały sprawność swoich palców i nadgarstków używanych przy przędzeniu. Obecnie taniec jest wykonywany przez kobiety i może być prezentowany jako forma podziękowania oraz ukazanie kobiecego wdzięku.

Haka jest elementem tradycji, uczą jej w szkole, wykonują ją żołnierze, lecz jest już głównie atrakcją turystyczną, wykonywaną np. z okazji odwiedzin Nowej Zelandii przez ważne osobistości. Nowozelandzki zespół rugby wykonuje ją przed każdym meczem, aby wzbudzić strach w przeciwniku.

Kolejnym elementem używanym w bitwach różnych nacji było używanie instrumentów do sterowania atakami. Bębny nadawały tempa maszerującym żołnierzom czy też wioślarzom. Regulowały ich ruchy. Przyspieszające uderzenia sygnalizowały zbliżające się natarcie, wzbudzały w walczących stan napięcia i gotowości. Przygotowywały ich na walkę. Tak jak bębny, ich serca z każdą zbliżającą się chwilą biły szybciej i mocniej. Poza bębnami istotną rolę odgrywały wszelkiego rodzaju trąby i rogi. Trębacze określonym zagraniem informowali swoje wojsko o dyspozycjach takich jak odwrót, atak, ucieczka czy też nadchodzące posiłki. Trąby są instrumentami głośnymi, głośniejszymi niż ludzkie głosy, przez co komunikacja z wielkimi, rozjuszonymi oddziałami wojska była ułatwiona. Rola okrzyków była taka sama jak w hace – wystraszenie przeciwnika i pokazanie, kto jest silniejszy.

Trąby oraz rogi myśliwskie (waltornie) były używane podczas polowań. Tworzywo, z którego były wykonane waltornie świadczyło o statusie majątkowym właściciela. Były wykonywane z rogów zwierzęcych (posiadali je najubożsi), metali, oraz cennych kruszców, jak złoto srebro czy kość słoniowa (właścicielami tych byli bogaci rycerze). Do czasów obecnych używa się sygnałów wydobywanych z rogów podczas polowań dużych grup myśliwskich, np. z okazji święta patrona myśliwych, tzw. Hubertusa. Co ważne, sygnały są zrozumiałe tylko dla myśliwych – inna grupa społeczna nie zinterpretuje ich dobrze. W dzisiejszych czasach możemy wyróżnić takie sygnały jak: apel na łowy, zbiórka myśliwych, naganka na przód, zakaz strzału w miot oraz koniec polowania. Takie sygnały ułatwiają organizację polowania, gdyż myśliwi są rozdzieleni w lesie, a waltornia jest na tyle głośna, że każdy ją usłyszy.

Kolejnym sposobem komunikacji dźwiękowej jest alfabet Morse’a (alfabet telegraficzny, w którym znaki graficzne są przedstawione za pomocą kombinacji dźwięków, błysków światła, impulsów elektrycznych oraz kresek i kropek). Alfabetu obecnie używa się m.in. w radiotelegrafii amatorskiej, podczas działań militarnych oraz podczas akcji ratowniczych. Pierwowzór alfabetu Morse’a opracował w 1840 r. Samuel Morse. Kod ten został zaprojektowany w taki sposób, aby człowiek ze znajomością kodu mógł zrozumieć hasło bez specjalnego dekodera. W sytuacjach kryzysowych kod może zostać bardzo łatwo nadany za pomocą ogólnodostępnych środków. Międzynarodowy sygnał alarmowy, potocznie zwany SOS wygląda następująco: • • • — — — • • •. System ten stał się wszechstronny. Jest uniwersalnym sposobem komunikacji.

Innego rodzaju systemem alarmowym są ostrzeżenia o zagrożeniach żywiołowych, powietrznych, jak również o skażeniach przekazywane za pomocą syren. Powinny być one znane przez każdego obywatela. Pierwsze z nich jest obwieszczane za pomocą ciągłego dźwięku trwającego dokładnie 3 minuty. O alarmie powietrznym informuje nas trzyminutowy, modulowany dźwięk. Ostrzeżenie o zagrożeniu skażenia to dźwięki trwające 10 sekund powtarzane przez 3 minuty. Czas trwania przerwy między dźwiękami powinien wynosić 25-30 sekund. Wszystkie te alarmy obwieszcza się trzyminutowym, ciągłym dźwiękiem. Jest to dobry sposób komunikacji organów sprawujących władzę z mieszkańcami państwa. Ten sposób daje wysokie prawdopodobieństwo, że populacja dowie się o zagrożeniu. Alarm pożarowy również jest obwieszczany za pomocą ciągłego, minutowego dźwięku syreny powtarzanego trzykrotnie. Nakazuje on niezwłoczne opuszczenie miejsca zagrożenia. O niebezpieczeństwie informują nas również syreny pojazdów uprzywilejowanych, czyli straży pożarnej, pogotowia ratunkowego i policji. Ludzie, słysząc sygnał, są zobowiązani do ustąpienia im pierwszeństwa.

Jak widać, muzyka wzbudza w nas wiele emocji. Może nas bawić, wzruszać, smucić i jednoczyć. Te wszystkie elementy tworzą muzykę uniwersalnym środkiem przekazu i komunikacji, rozumianym przez wszystkie grupy wiekowe, religijne i kulturowe.


#gajderiamagazine #gajderia #muzyka #dźwięki #archiwum #czasopismo






via Tumblr http://ift.tt/1FDuU4W

środa, 11 lutego 2015

wtorek, 10 lutego 2015

Teresa Pągowska w GajderiaMagazine...





Teresa Pągowska w GajderiaMagazine

http://ift.tt/1GaXyMa


Teresa Pągowska urodziła się w 1926 r. w Warszawie. Od dziecka wzrastała w atmosferze malarstwa żyjącego przede wszystkim kolorem, tworzącego nastrój uniesienia. W ostatnich latach przed wybuchem II wojny światowej zaopiekował się nią dom Wacława Taranczewskiego. W 1945 r. rozpoczęła studia malarskie pod kierunkiem jego oraz Eustachego Wasilkowskiego w poznańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych. Młoda malarka wspomina w rozmowie z Tadeuszem Konwickim: „W szkole, tzn. na studiach, funkcjonowałam jako szczególny typ, rodzaj charakterystycznej postaci mego roku. Byłam po prostu najmłodsza. Pełna przy tym pokory wobec pracowitych geniuszów. Oni liczyli się na serio. Na plenerach próbowałam nieśmiało i na boku malować coś zupełnie innego, malować swoje koleżanki. Te obrazy profesor nazywał kikimorami. To był chyba początek mojego malowania.”

W 1950 r. Pągowska uzyskała dyplom poznańskiej uczelni z wynikiem bardzo dobrym i rozpoczęła pracę dydaktyczną. Kilka miesięcy później opuściła Poznań i została asystentem w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku (Sopocie).

Ruch kolorystów z ugrupowań przedwojennych, niepodzielnie panujący na artystycznych uczelniach, nie miał nic do zaproponowania młodym artystom. Dla artystycznej młodzieży koloryści byli skostniałymi klasykami należącymi już do historii sztuki.

W Pałacu Sztuki w Krakowie odbyła się I Ogólnopolska Wystawa Plastyków Nowoczesnych. Była to pierwsza faza sztuki powojennej. Wtedy także przy ASP w Krakowie powstała Grupa Samokrztałceniowa, w których czołową postacią był m. in. Andrzej Wróblewski. Należał do niej także Andrzej Wajda. W 1949 r. w Poznaniu na Festiwalu Szkół Artystycznych Grupa Samokrztałceniowa wystawiła swoje obrazy. Pągowska wystawiła prawdopodobnie Martwą naturę z cytrynami. Były to lata, w których krystalizwał się program realizmu socjalistycznego.

Ta forma tworzenia już na samym początku ujawniała swoją słabość. Przede wszystkim w zatrzymaniu mocy twórczej artystów.

W drugiej połowie lat pięćdziesiątych Pągowska odchodziła od koloryzmu, by zainteresować się (co było wówczas dość powszechne) malarstwem informel. Termin ten wprowadził francuski krytyk sztuki Michel Tupié. Dzieła inspirowane nurtem informel są w najwyższym stopniu nasycone emocjami i im podporządkowane, a w warstwie formalnej ujawniają indywidualny sposób obrazowania. Charakteryzowały się intensywnością i siłą koloru. Tupié chciał podkreślić, że sztuka powojenna zerwała z przeszłością.

W 1958 r. artystka została docentem w katedrze malarstwa PWSSP w Gdańsku. Rok później na pierwszym Biennale Młodych w Paryżu malarka pokazała obraz Klimaty. W tym samym czasie swoje dzieła wystawił także, jeszcze w Europie nieznany, Robert Rauschenberg, jeden z czołowych twórców pop-artu.

W 1966 r., już jako artystka uznana, została uhonorowana indywidualną wystawą w warszawskiej Zachęcie. Tadeusz Konwicki, pisarz i reżyser, napisał: „Jej wyabstrahowany świat kształtów plastycznych zawiera dostateczną sumę elementów znaczeniowych, które niczym narkotyk pobudzają wyobraźnię widzą.” Kolejny duży pokaz prac w „narodowej świątyni sztuki” odbył się w 1997 r.


Kolorystka zajmowała się pracą dydaktyczną. W gdańskim PWSSP uczyła malarstwa do 1966 r. W 2002 r. uczelnia ta, posiadając już status Akademi Sztuk Pięknych, nadała artystce tytuł doktora honoris causa. W latach 1971–1973 prowadziła Pracownię Malarstwa w PWSSP w Łodzi. W roku akademickim została docentem w warszawskiej ASP, a z pracą pedagogiczną pożegnała się 19 lat później.


#gajderiamagazine #gajderia #pągowska #sztuka #czasopismo #archiwum #malarstwo






via Tumblr http://ift.tt/1CdZl0t

poniedziałek, 9 lutego 2015

Pomarańczowy kolor miedzi kolorem roku...





Pomarańczowy

kolor miedzi

kolorem roku 2015

http://ift.tt/1j4hpzN


#gajderiamagazine #gajderia #architektura #wnętrz #kolor #miedzi #pomarańcza #architektura #wnętrz






via Tumblr http://ift.tt/1A5Od85