Artur Nacht-Samborski
#art #gajderia #gajderiamagazine #sztuka
via Tumblr http://ift.tt/1Wtx0Nl
Artur Nacht-Samborski
#art #gajderia #gajderiamagazine #sztuka
Tolerancja w GajderiaMagazine
#gajderia #gajderiamagazine #tolerancja
Zapraszamy kto nie czytał…
http://ift.tt/1j4hpzN
#gajderia #gajderiamagazine
Spóźnimy się z najnowszym wydaniem #GajderiaMagazine, ale tylko dlatego że chcemy coś Wam pokazać co zmieni na zawsze czasopismo…
Jerzy Kleszcz należy do tych zawodowców, specjalizujących się w fotografii i fotoreportażu sportowym, którym dane było zjeździć cały świat - może poza biegunami, ale gdyby tam pingwiny i foki zorganizowały zawody w ślizgach na krze, Jurek na pewno dotarłby na Antarktydę lub do Arktyki…
Był tam, gdzie biało-czerwoni odnosili wielkie sukcesy na największych arenach sportowych, i tam, gdzie otrzymywali sromotne cięgi od rywali. Cierpliwie czekał na ten wyjątkowy moment zmagań sportowych i rzadko zawodził go refleks, kadrowanie instynktowne, a przy tym formalnie bezbłędne.
Jednakże sprowadzanie bogatego, bo z ponad 30 lat pracy pochodzącego dorobku twórczego Jurka wyłącznie do prac o tematyce sportowej, to uproszczenie, to jak czytanie na głos poezji bez wnikania w głęboką warstwę matafor. Jurek z lubości fotografuje zawody sportowe i ich bohaterów, też tych spoza boisk i aren, kibiców. Chwila triumfu i rozpaczy IDOLI układa się równolegle do momentów euforii KIBICÓW albo wściekłości KIBOLI. To, co dzieje się w sportowej akcji, ma często dramatyczny komentarz w pozasportowej inter- i postreakcji. Fotografie układają się nie w cykle, lecz raczej zbiór kadrów, jak dobre fraszki, luźno pointujących świat, rodzaj foto-antologii nie tylko do oglądania.
Jurek po jednej stronie obiektywu, z palcem na migawce; po drugiej stronie bohaterowie jego zdjęć. Jak w pojedynku rewolwerowców - kto szybciej wykona skok, rzut, fikołka, zrobi minę, wywali język (albo inną część ciała…), kto zaś - jak JK - ,,wstrzeli się” w tę nanosekundową ekspozycję. Niektóre jego zdjęcia wydają się być, na pozór, ,,portretami pozowanymi”, a - po dokładnej analizie niuansów – okazuje się, że decyduje i tak na koniec magiczny, niepowtarzalny moment spotkania obiektywu w jego ręku z obiektem.
Dlatego robienie fotografii sportowej (często też u Jurka - okołosportowej) to rodzaj konkurencji ,,na czas”, zarazem ,,na styl” skoku do rzeki czasu. Styl w czysto artystycznym
znaczeniu. Boruc zadumany pod ledem z Papieżem, anonimowa dziewczyna z włosami w kolorach flagi, Małysz pod flagą - matejkowski patos. Strzelający policjant i kibol-nożownik to weryzm. Upadający skoczek, rozbryzgujący wokół siebie śnieg - to czysta jak ten śnieg impresja…
Długo można wyliczać zalety warsztatu fotograficznego JK, co zrobiłem w tekście folderu do jego wystawy pt. ,,Złapałeś Kleszcza” (luty 2014 r.), toteż nie będę się powtarzał… Jego zdjęcia mają czasem w sobie i impresjonistyczną mgiełkę, to znów ekspresjonistyczną moc, zdarzają się i kubistyczne kompozycje - by zrobić tu pendant do stylów w malarstwie,
z zastrzeżeniem, że to tylko analogie, jakie podsuwa wzrok, a nie próba uczynienia z fotografii wasala malarstwa, bo już takie były i spełzły szczęśliwie na niczym.
Pora skupić uwagę na innych aspektach jego prac - nie na tym, czemu są fotografiami, lecz dlaczego są w istocie przekazu socjografiami i psychografiami. To zmienia status odbiorcy, bo JK nie zaprasza wyłącznie do oglądania dwuwymiarowych kadrów. Stanowczo, lecz nie nachalnie, proponuje refleksje o ich ponadformalnym sensie. Ten aspekt miała zapewne na myśli Anna Matuchnik-Krasuska, gdy opisywała typ ,,odbiorcy-moralisty” (l.80.-90. XX w.).
Jeśli już przywołałem badaczkę dyspozycji estetycznej oraz recepcji sztuki, to nie mogę pominąć w próbie analizy Jurkowego opus magnum autorytetu nad autorytetami - Urszuli Czartoryskiej - i to nie poprzez dosłowny cytat z jej przebogatej spuścizny myśli o historii fotografii, lecz tytuł jej eseju z 1976 roku, ,,Fotografia jako porozumienie”, gdzie zajmowała się fenomenem relacji między przeszłością a teraźniejszością, swoistym wehikułem czasu, w którym stare zdjęcia przynoszą współczesnym dawne prawdy.
Otóż, w odniesieniu do kwestii implikowanego przez Jurka sposobu odbioru jego prac, można - parafrazując ów tytuł - pisać o ,,fotografii jako rozumieniu”, a następnie rozmyślnie dokonując rozbicia struktury słowa o ,,rozumu-mieniu”, czyli posiadaniu rozumu jako krytycznej wobec rzeczywistości postawy i zdolności rozgraniczania między diametralnymi
wartościami (DOBRO / ZŁO) i pojęciami, które w ciągu ich interpretacji można wywieść (KULTURA / CHAMSTWO).
Każdy dychotomiczny podział, zero-jedynkowy, uwodzący swą prostotą, jest jednak unicestwieniem wszystkiego, co rozprzestrzenia się pomiędzy owymi teoretycznie przyjętymi
punktami granicznymi. Unicestwia bogactwo CZŁOWIEKA, ŻYCIA, ŚWIATA. Szczególnie widać to w odniesieniu do sztuki, w tym fotografii, bo scholastyczne - a zatem z natury
swej prymitywne - rozróżnianie jej na estetycznie piękną i brzydką, etycznie właściwą i niewłaściwą, epistemologicznie poprawną i niepoprawną zabija subtelność zamysłu twórcy.
Fotografie JK świetnie nadają się także i do takiej metody interpretacji. Hołowczyc tulący dziecko jest piękny, natomiast kibic z wywalonym fiutem jest obrzydliwy. Leżąca na śniegu
postać narciarza, przykryta kocem jest groźna, bo budzi złe skojarzenia (trup?!), podkreślone doskonałą, wyciszoną aż do bólu kompozycją kadru. Gliniarz z bronią w płaszczyźnie
wertykalnej, to estetyczna dominanta (układ znany w sztuce) i etyczna porażka, bo użycie siły zawsze jest porażką…
Jurek - jako rasowy fotoreporter - robi zdjęcia z intuicyjnym wyczuciem formy, bo w akcji nie ma czasu na atelierowe ustawianie i oświetlanie modeli. Decyduje moment i albo ,,fota jest O’K”, albo ,,do d…”. Z pozaformalnym przesłaniem jego fotografii jest inaczej, bo ono przebija się swobodnie przez każdy kadr. Gęsty tłum na trybunach, w oparach dymu twarze nie do rozpoznania, magma ludzka a na siatce jakiś małolat - jedynie on jest do zidentyfikowania. Horyzontalna kompozycja JK podsuwa pytanie: co z niego wyrośnie?
I tak jest z większością jego fotografii. Można rozwodzić się nad dynamicznym lub statycznym układem poszczególnych elementów w kadrze, a i tak dojdzie się do refleksji, o czym one opowiadają, jaką kryją narrację, czego uczą. Gotowości na przyjęcie porażki nie tylko sportowej? Melancholii poza metą? Nostalgii nad piwem? A może odreagowania agresji
w bandyckiej szarży? JK pokazuje ekstrakt różnych emocji, zaprasza do myślenia o samym sobie i o sobie w tłumie.
#gajderia #gajderiamagazine #fotografia
Suicide Squad w kinach…
#gajderia #gajderiamagazine #film
Czytaliście? Z następnym numerem ruszamy z całkiem nową stroną gajderia.pl
#gajderia #gajderiamagazine
Po krótkiej przerwie wracamy…
Początek muzyki w filmie datuje się na kilka lat po rozpowszechnieniu sztuki filmowej (pierwszy seans miał miejsce 28 grudnia 1895 roku w Paryżu, gdzie wyświetlono dwuminutowy obraz pod tytułem „Wyjście robotników z fabryki Lumière w Lyonie”, a później m.in.: „Śniadanie, Polewacz polany” i „Wjazd pociągu na stację w La Ciotat”). Początkowo filmy miały charakter dokumentalny, przedstawiały kawałek życia człowieka czy też sytuacje, tak jak wyżej wymienion wyjazd pociągu. Dopiero na początku XX wieku rozpoczęto nagrywać filmy posiadające jakąś historię i fabułę. Wraz z filmem zostawały wysyłane nuty dla pianisty, który grał podczas seansu. Niestety w tamtych czasach dźwięk nie był częścią filmu, co powodowało problem w odczytaniu emocji lub określonej atmosfery, nawet po bardzo wyrazistej grze aktorów emocje były niezrozumiałe. Pianista, grając, przekazywał widowni aktualny stan ducha. Przełom nastąpił w roku 1922 kiedy to opatentowano metodę zapisu dźwięku na taśmie filmowej. Spowodowało to rozwój nowej dziedziny muzyki jakim jest muzyka filmowa, ale też pod względem artystycznym jak i technicznym rozpoczął się szybki rozwój filmu. Wiele sławnych scen filmowych jest stale połączona z muzyką, te sceny to np. atak carskich żołnierzy na ludność cywilną w filmie „Pancernik Patiomkin”, trening Sylwestra Stallone w filmie „Rocky”, pacyfikacja Antonio Banderasa w filmie „Desperado”, czy genialny motyw muzyczny Kronos Quartet w filmie „Requiem dla snu”. Przypominając sobie te sceny od razu nam przychodzi motyw muzyczny tych filmów. Coraz większą popularnością cieszą się tak zwane „soundtracki”, a po polsku „ścieżka dźwiękowa”. Jest to zbiór utworów umieszczonych w filmie, co powoduje promocje zespołów jak i promocję filmu, który jest promowany przez artystę, a to stwarza dobrą zależność interesów. „Muzyka w filmie spełnia wiele różnorodnych funkcji. Czasami służy jedynie jako tło, które nie wzbogaca fabuły, a jedynie stanowi pewien element estetyczny filmu. Czasami antycypuje i zapowiada nadchodzące wydarzenia. Taką funkcję posiada muzyka wykorzystywana w filmach grozy, horrorach, thrillerach, czy filmach sensacyjnych. Czasami natomiast rolą muzyki filmowej jest intensyfikacja wydarzeń przedstawionych na ekranie.” Muzyka filmowa aktualnie dąży do jak najściślejszego oddania świata przedstawionego w filmie. Na pierwszy rzut oka, może wydawać się, że muzyka nie jest ważną częścią filmu jednak jest to mylne stwierdzenie. Dobrym tego przykładem jest zamieszczony na portalu Wykop.pl zbiór linków do zwiastunów popularnych filmów ze zmienioną oprawą dźwiękową. Ten „eksperyment” pokazuje nam jak film musi współgrać z muzyką aby przekazać klimat historii. Otóż, można zobaczyć zwiastuny filmów „Lśnienie”, „Kevin sam w domu” czy „Głupi i głupszy” z inną ścieżką dźwiękową. Przykładowo, wyemitowane są sceny z filmu „Lśnienie” przedstawiany jest bohater (Jack Nicholson), jest pokazywany jako niespełniony pisarz, który wraz z żoną (Shelley Duvall) i swym małym synkiem wyjeżdża w góry. Ścieżka dźwiękowa jest pogodna, wesoła i o średniej dynamice. Osoba nie znająca fabuły filmu ma wrażenie, że jest to film, w którym Jack jest miłym i pogodnym ojcem, który nie przejmuje się swoimi małymi porażkami dotyczących wydania swojej książki. Wesołe piosenki odwracają uwagę od prawdziwej historii, podobnie jak w zwiastunie filmu „Kevin sam w domu”, chociaż ścieżka dźwiękowa jest przeciwna niż w „Lśnieniu”. Muzyka w „Kevinie” jest mroczna i stylizowana na film grozy bądź horror. Zwiastun ten ma muzykę przeciwną do fabuły komedii, która jest dobrze znana Polakom. Co do muzyki w horrorze, chyba jest jednym z niewielu rodzajów muzyki filmowej, która jest nie do zastąpienia. „Horror bazuje głównie na strachu, a więc reakcji emocjonalnej o charakterze wrodzonym, pojawiającej się w sytuacjach realnego zagrożenia, której towarzyszą różne objawy fizjologiczne. Strach nieodłącznie związany jest z emocjami czyli wszelkimi procesami, które odzwierciedlają stosunek człowieka do oddziałujących na niego różnych bodźców wzrokowych bądź słuchowych. Wszystkie te poruszone aspekty prowadzą do zmiany ogólnego poziomu pobudzenia organizmu, co w konsekwencji powoduje inne myślenie i inne postrzeganie pewnych faktów. Brzmi to wszystko trochę skomplikowanie, ale takie jest właśnie założenie horroru, którego zadanie sprowadza się głównie do przestraszenia widza. W bardzo znaczący sposób ułatwia to zastosowanie odpowiedniej oprawy muzycznej, która potęguje wszelkie doznania emocjonalne”. Często też występuje cisza, która wyjątkowo buduje napięcie tylko i wyłącznie w horrorach.
#gajderia #gajderiamagazine #muzyka #film
Sztuka kolażu
#gajderia #gajderiamagazine #sztuka #kolaż
A Wam się podoba taki fotel?
#gajderia #gajderiamagazine