Z archiwum GajderiaMagazine http://ift.tt/1GaXyMa
Arka Litzy
Jak to jest na tym świecie, że jedni pracują latami, wydają każdą złotówkę na swoją pasję i umierają jako niespełnieni muzycy, a inni, nieważne co nagrają i gdzie się pojawią, to i tak odniosą sukces? Chciałbym przedstawić wam bliżej człowieka, który jest chodzącą legendą ostrej (w sumie nie tylko ostrej) muzyki. Oto Robert Fridrich, bardziej znany jako Litza, muzyk grający m. in. w Acid Drinkers, Turbo, KNŻ, Luxtorpedzie, a także Arce Noego.
Robert za młodu zachowywał się jak większość początkujących muzyków-alkoholików. Grał na gitarze, zakładał zespoły, a to, czego nie wydał na gitarę i zespoły, przeznaczał na picie. Jego fascynacja alkoholem była wysoko rozwinięta – kiedy w latach osiemdziesiątych Iron Maiden przyjechało do Polski, sprzedał ze swoim kumplem bilety, a kasę poszli po prostu przechlać (zastanawiam się, czy Litza żałuje teraz tego kroku). Z tym samym kumplem założył zespół Acid Drinkers, który z czasem okazał się fenomenem na metalowej scenie muzycznej. Po kilku latach działalności zainteresował się nim zespół Turbo (jeśli nie wiecie co to za zespół, spytajcie rodziców – przynajmniej tych bardziej obeznanych z muzyką), gdzie grał na gitarze i przez pewien czas był frontmenem. Kariera Roberta rozwijała się w zastraszającym tempie. Gitarzysta, grając wyłącznie w Acid Drinkers, stał się legendą, człowiekiem, który został okrzyknięty najlepszym gitarzystą rytmicznym w kraju. Dołączył do KNŻ (Kazik na żywo), do tego założył thrash metalowy zespół Flapjack oraz 2Tm2,3 (zwany potocznie Tymoteuszem) i ciągle ciągnął w Acid Drinkers.
Niestety nie ma mocnych na rockowe życie – Robert, jedząc nieregularnie i pijąc niskiej jakości trunki, przeszedł dwie ciężkie operacje serca, co zmieniło jego podejście do życia. Litza stał się chodzącym krzewicielem wiary chrześcijańskiej. Co prawda, do tej pory krzewił ją dość mocno, przykładowo w 2Tm2,3, gdzie żywcem do psalmów tworzyli muzykę, ale po operacji można określić go już niemal jako proroka. Żeby było jasne – nie jest tzw. moherem, nie bije się o krzyż po „zamachu smoleńskim” (wystarczy posłuchać lub poczytać z nim wywiady). Osobiście żałuję, że nie poznałem więcej takich katolików.
Wracając jednak do jego kariery. Po operacji Litza rzucił Acid Drinkers, a w 1999 r. ojczyznę odwiedził Jan Paweł II – z tej okazji szukano pieśniczki na to wydarzenie. Wyzwania podjął się Litza z kolegami i kilkoma dziećmi. Nagrał piosenkę o melodyjnym refrenie „Nie boję się, gdy ciemno jest…”. Śpiewała ją cała Polska. Wielu było zaskoczonych faktem, że autorem tego kawałka jest człowiek, który jeszcze kilkanaście lat temu pił tanie jabole i grał szybką i ciężką muzykę, ale też wielu „Kowalskich” usłyszało o nim po raz pierwszy. Po dziesięciu latach działalności znudziło mu się granie wyłącznie piosenek religijnych i powrócił do KNŻ, założył też z raperem z Pięć Dwa Dębiec rockowy band Luxtorpeda. W kwietniu wydali trzeci album, który mnie zmiażdżył.
A teraz przejdźmy do meritum. Czemu ten człowiek odnosi sukces za sukcesem? Zapewne dlatego, że Jezus Chrystus Zbawiciel chce mieć swojego grajka w naszym kraju. Innego wytłumaczenia nie mam.
Na sam koniec mała legenda o bohaterze artykułu. Chodzą ploty, że obiecał Bogu, iż nie spocznie z płodzeniem dzieci, póki nie będzie mieć siedmiu synów, tak jak w Biblii. Aktualnie ma pięć córek i dwóch synów, więc jeszcze długa droga przed nim. Pół Arki Noego to jego dzieci.
#gajderiamagazine #gajderia #Muzyka #arka #liczy #archiwum #czasopismo #październik
via Tumblr http://ift.tt/1wfQdCU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz